Zygmunt Miłoszewski: Ziarno Prawdy, Wydawnictwo W. A. B , Warszawa 2011.
Mizogin Teodor Szacki, traktujący wszystkich z góry, inteligentny prokurator z przeszłością po rozstaniu z żoną zamyka za sobą drzwi warszawskiej prokuratury i stawia stopy na sandomierskiej ziemi. W tej malowniczej krainie zamierza rozpocząć wszystko na nowo. Początki do przyjemnych jednak nie należą. Owszem piękna ziemia, ale może nie aż tak. Niby duże miasto, ale jednak prowincja. Niby zachwyt. Do tego sprawy, jakimi zajmuje się była gwiazda stołecznej prokuratury… cóż, szczyt intelektualnego wyzwania to rozwiązanie zagadki kradzieży telefonu.
Szackiemu nie zostaje nic innego jak popaść w depresję. I tak mija dzień po dniu. Zmiany nachodzą nagle jak na życzenie wraz z pewnym wczesnowiosennym, toteż zimnym jeszcze porankiem, gdy Szacki zostaje wezmany na miejsce zbrodni przed archiwum sandomierskie, czyli dawną synagogę. Staje przed wyrafinowaną zbrodnią. Znaleziona ofiara to znana działaczka społeczna, nauczycielka, żona radnego, kobieta o nieskazitelnej reputacji.
Czy jest to morderstwo rytualne nawiązujące do „legendy krwi”? Pikanterii wydarzeniu dodaje kontekst, miejsce i narzędzie zbrodni. Wszystko niby oczywiste, lecz czy na pewno? O, lokalna prasa już swoje wie. Resentymenty odżywają, stereotypy nabierają koloru, antysemityzm ma się jak za dawnych, „dobrych czasów”, a omszałe, zapomniane historie coraz odważniej zaczynają wyściubiać nosa z ciemnych zakamarków. Wydarzenia, o których nikt nie chce pamiętać i tym bardziej mówić, nabierają coraz większego, choć niejasnego znaczenia. Pojawiają się też kolejne trupy. Czy tu działa seryjny morderca? Mściciel z przeszłości? Szacki krąży, węszy, nie ulega „oczywistym” rozwiązaniom, szuka, jest arogancki, a czasami wręcz chamski, ma cięty język, tzn. jest sobą.
„Ziarno prawdy” to druga część trylogii z prokuratorem Szackim w roli głównej. Pierwszą opisałam tutaj.
Dodaj komentarz