Zbigniew Mikołejko: „We władzy wisielca. Z dziejów wyobraźni Zachodu”, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2013.
Wisielec. Tak, to ta figura, a nie strzyga czy topielica, jest bohaterem książki; ciało upodlone, przybierające wiele form, wystawione na ogląd publiczny. Zbigniew Mikołejko na ponad czterystu stronach pokazuje różne twarze wisielca odwołując się tak do przykładów ze sztuki, jak i z literatury. Wędrujemy z profesorem: pierwsze spotkanie to obdarty żywcem ze skóry mitologiczny Marsjasz, dalej zwracamy się ku Iskariocie, następnie patrzymy na ciało złodzieja, na którym doktor Tulp przeprowadza lekcję anatomii, nie zapomina autor o “ręce chwały” (“ręce wisielca”), która stanowiła cenną zdobycz dla wszelkiej maści rzezimieszków. Kult ten przyrównuje – a z czym trudno się nie zgodzić – do makabrycznego kościelnego przywiązania do relikwii i rozczłonkowywania ciał osób uznanych za święte.
Zatrzymuje się Mikołejko przez moment nad samobójczą śmiercią kobiet, która była wyrazem ich emancypacji. Otóż sznur, który zakładała kobieta ukazywał jej niezależność i wyrwanie się spod władzy mężczyzn; krok ku emancypacji.
Pod koniec pracy pojawiają się przykłady wyjątkowego okrucieństwa człowieka wobec zwierząt, kiedy to człowiek osądzał zwierzę, skazując je na publiczną śmierć. Śmierć straszną w męczarniach; śmierć, w której objawia się nam istota ludzka pozbawiona empatii, zdehumanizowana. Tak kończy się pierwsza część wędrówki przez horrendum i grozę wisielczej śmierci.
“We władzy wisielca” jest pięknie wydana, bogata w liustracje i reprodukcje dzieł sztuki. Pisana tak, że uwodzi czytelnika od pierwszych kart.