Szczepan Twardoch: Król

Szczepan Twardoch: Król, Wydawnictwo Literackie, 2016.

Oraz audiobook czytany po mistrzowsku przez Macieja Stuhra.

Czy to czytający Maciej Stuhr, czy piszący Szczepan Twardoch, sprawia, a może obaj sprawiają, że bez pamięci przychodzi czytelnikowi zanurzyć się w żydowskiej gangsterskiej Warszawie? Tej Warszawie ostatnich chwil przed wybuchem wojny. Warszawie roku pańskiego 1937, w której luksus i bieda przeplatają się. Warszawie burdeli i dancingów w Adrii. Warszawie zimnej wódki zagryzanej śledziem. Warszawie modnej i tej z pejsami i chałatami. Słowem Warszawie wielu światów i kultur. I o tej Warszawie i jej bohaterach czyta się – lub słucha się – przerażająco dobrze. Dzieje się tak, mimo iż autor na planie pierwszym pokazał to co jest najgorsze w naturze człowieka: okrutne mordy, rozboje, gwałty, tortury, wszelkie wynaturzenia; zapukał nawet do bram Berezy Kartuskiej.

Mamy więc wartką opowieść o rywalizujących i knujących ONRowców, socjalistów z Bundu i zwykłych ulicznych bojówkarzy. Jesteśmy w centrum wydarzeń, ulicznych rozgrywek, mieszających się ze światem brudnych gierek politycznych. Bo w końcu na szczytach władzy szykuje się zamach stanu! Zamach, prowadzony przy wsparciu ONR-Falanga, który ma wynieść na szczyt Rydza – Śmigłego. A ów „zamach” to nie tak do końca literacka fikcja, o takiej możliwości mówiło się wówczas ponoć na mieście. Marzyła się Wielka Polska Katolicka…

Toteż czyta się – lub słucha się – z wypiekami. I mimo iż od początku wiemy, że coś poszło nie tak, coś pójdzie nie tak, w końcu za rogiem czai się 1939, i wiemy, że coś nie kliknie, to nie możemy się oderwać od tej opowieści. I podążamy za bohaterami, podążamy za Jakubem Szapiro, żydowskim bokserem „Makabi” Warszawa, a jednocześnie gangsterem,  także weteranem wojny polsko – bolszewickiej, a także jak przystało na ówczesnego zawadiakę, uwodzicielem, elegantem i kanalię w jednym. Z drugiej zaś strony Szapiro to troskliwy, odpowiedzialny ojciec, rzec by można, człowiek szlachetny. I za swego pracodawcę Kuma Kaplicę, którego pierwowzorem był słynny warszawski gangster, o którym Grzesiuk balladę napisał „Tata Tasiemka”, owego Kuma, nadgangstera, Polaka, acz, żydofila i socjalistę, da się Szapiro pociąć. Ściąga też haracze i rozprawiania się ze wszelkim oporem i opornymi zarazem. A Szapiro jak na boksera przystało dać w mordę potrafi. A i potrafi wraz ze swoją świtą manto falandze spuścić. Słowem Król ulicy, pogromca nacjonalistów. zadymiarz, mafiozo. Jest też dawna piękność, burdelmama Ryfka Kij, o której losy szczerze się martwimy, choć opowieść o niej to ckliwy romans, cóż z tego sama Ryfka powie nam, że życie to właśnie jest taki tandetny romans. I pociągnie nas zepsuta Anna, panna z dobrego, polskiego domu, w którym kwitnie faszyzm. I wreszcie wysportowana, czytająca socjalistyczną prasę, Emilia, matka i „kobieta” Szapiry. Zirytuje nas szara eminencja Radziwiłek. Nastraszy dziwadło Panteon. Cóż, w tym klimacie zdaje się i Al Capone ze swoimi chłopakami by się tu odnalazł. Bo i lokale, i jazz, i dziewczyny. Życie! A nad miastem unosi się wszechwidzący i wszechobecny kaszalot Litani. Z tym, że on już wie, a my wciąż nie wiemy…

Kupuję książki lekarskie. Przeglądam i wycinam zdjęcia i szkice. Układam z nich wielką całość. To moje dowody na to, że nie ma człowieka. Nie ma czegoś takiego jak człowiek.

***

Zwiastun książki:

I fragment audiobooka:

 

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *