Wydanych przez Prószyńskiego zbiór felietonów świątecznych, publikowanych na łamach „Tygodnika Powszechnego”, to nie lada gratka dla wielbicieli pióra Stefana Kisielewskiego.
Kisiel, z wykształcenia muzykolog, z temperamentu obserwator społeczno – polityczny, pisał w tych literackich etiudach o wigili: “fantastycznej”, “skąpej”, “ponurej”, “egocentrycznej”, “chudej”, “narodowej” itp.
Z charakterystyczną przekorą i ironią, choć i z sentymentem, przyglądał się mentalności rodaków i otaczającej go rzeczywistości w szczególnym okresie świątecznym. W tekstach śledzimy bieżące wydarzenia, ważne dla Kisiela lektury, obejrzane spektakle, aliści – jak mawiał baron PRL i przyjaciel Kisiela, Jerzy Waldorff – napotykamy też i uwagi o bliskich i przyjaciołach. Przede wszystkim jednak pochyla się autor nad istotą tradycji, obrzędów, idei Bożego Narodzenia i, jak to bywa z dobrą literaturą, konstatacje autora pozostają aktualne do dziś, jak ta z 1972: “Tak więc złocista i wielobarwna materialność świąt przestała mnie cieszyć, gdy zamiast pozostać symbolicznie katolicką, a więc ideologiczną, stała się konsumpcyjno – handlową, gdy różnokolorowe girlandy lampek i mieniące się festony lampionów zamiast do nieba czy do piekła zdają się prowadzić tylko do Domu Towarowego lub mocno zastawionego stołu”. („Wigilia pesymistyczna” 1972, s. 203.)