Zygmunt Miłoszewski: Uwikłanie, Wydawnictwo W.A.B, 2011
Otóż była (PRL) totalitarnym systemem opartym na represjonowaniu i gnębieniu obywateli przy pomocy wszelkich środków, gdzie najwięcej do powiedzenia miał, jakkolwiek by patetycznie to zabrzmiało aparat terroru, czyli wszechobecne, inwigilujące nieomal wszystkich i w każdej chwili gotowe zareagować służby? (…) oni cały czas chcą, żebyś wierzył w „Misia” i „Bruneta wieczorową porą”? Nic dziwnego. Tam nie ma nic o więzieniach, wypadkach i zaginięciach. Nie ma wydziału III, szantażu, sprzedawczyków.
„Miś” to nie wszystko. Teodor Szacki, trzydziestopięcioletni, białowłosy prokurator w dobrze dobranym garniturze wie o tym doskonale. Nie wie natomiast czym zajmował się i jak funkcjonował tajemniczy wydział III. Morderstwo, którego zagadkę próbuje rozwikłać, dokonane zostało najwyraźniej złośliwie poza godzinami pracy Szackiego, gdyż ciało znaleziono w niedzielny poranek, nie mógł zatem prokurator w rodzinnym gronie zjeść swojej jajecznicy, otóż, to morderstwo prowadzi z jakiej strony by nie zacząć właśnie do ludzi powiązanych z owym wydziałem PRL-owskiej bezpieki.
Ofiara była uczestnikiem terapii prowadzonej przez psychologa Cezarego Rudzkiego w wynajętych w tym celu pomieszczeniach klasztornych w samym centrum Warszawy. Psychoterapeuta prowadził ją tzw. metodą ustawień rodzinnych. Terapia ta została spopularyzowana jak dowiaduje się prokurator przez niejakiego Berta Hellingera, a opiera się na ustawieniu (sic!) obcych ludzi symbolicznie w miejsce członków rodziny pacjenta, tak by pomóc mu wyjść z traumy.
Szacki w trakcie prowadzonych czynności dowiaduje się ponadto, że nim doszło do morderstwa ustawienie zostało przerwane w momencie, w którym – zgodnie z regułami gry – w żadnym wypadku nie powinno zostać przerwane. Pacjent – ofiara, którego rodzinę ustawia Rudzki to Henryk Telak. Telak jest, a raczej był, człowiekiem rozbitym, doświadczonym. Jego syn jest śmiertelnie chory, córka zaś popełniła samobójstwo. Podejrzanymi z natury rzeczy stają się wszyscy pozostali uczestnicy terapii, nie wykluczając samego prowadzącego.
Twardy orzech do zgryzienia. Jako racjonalnie myślący człowiek o umyśle analitycznym, a do tego cynik, Szacki terapię ustawień najogólniej rzecz ujmując uważa za dziwaczny teatrzyk. Jednak mozolne śledztwo prowadzi donikąd i wydaje się, że z braku jakichkolwiek dowodów zostanie w końcu umorzone. Czy jednak szeryf Teodor Szacki może do tego dopuścić? W końcu marzy o tym, by w jego ustabilizowanym nudnym życiu coś się wreszcie zadziało, by przeżyć jeszcze jakąś przygodę. Tak, to wyzwanie, w końcu oplata go coraz ciaśniej „czerwona pajęczyna”, niejednoznaczne powiązania biznesowe i jeszcze nieuchronny jak się zdaje romans może wywrócic jego dotychczasowe życie. Czy z tak pogmatwanej niejednoznacznej historii można wyjść obronną ręką? Polecam pierwszą część trylogii o prokuratorze Szackim.
Dodaj komentarz