„Uczta Babette” to historia życia dwu sióstr, Filippy i Martiny, córek protestanckiego pastora, w odciętej od świata i ludzi duńskiej osadzie w ostatnich dekadach XIX wieku. Ojciec, charyzmatyczny duchowny narzucił wiosce zasady ascetycznego religijnego życia tak skutecznie, że nawet po jego śmierci cała wspólnota pozostaje pod ich wpływem. Monotonia dnia codziennego trwa zgodnie z raz ustalanym porządkiem rzeczy: bez ducha i serca. Najwyraźniej ukazuje to prosta czynność przygotowywania zupy rybno – chlebowej: ohyda! Tak oto życie osady wypełnia szarość i smutek. Celebruje się umartwienie, nie ma mowy o śmiechu.
Pewnego dnia w osadzie pojawia się zagadkowa uciekinierka z Francji, Babette. Okazuje się, że straciła ona całą rodzinę podczas Komuny Paryskiej. Siostry udzielają jej schronienia, a po namyśle zatrudniają jako służącą. W domu córek pastora odbywają się regularne spotkania, malejącej z przyczyn naturalnych, wspólnoty wiernych. Mijają miesiące. Wszystko zmienia się, gdy Francuzka otrzymuje list z informacją o wygranej w loteryjce. Postanawia przeznaczyć całą, ogromną sumę na proszoną kolację z okazji setnej rocznicy urodzin nieżyjącego pastora. Rozpoczyna się uroczyste przyjęcie: uczta Babette.
Piękny biały obrus, porcelana, szkła, świece, kwiaty to tylko początek. W kuchni czekają wyborne wina, przepiórki, trufle, kawior i figi. Każda potrawa to maleńka porcja. Powstaje arcydzieło. Poemat zapachów i kształtów przenika przez ekran. Siadamy przy stole. Ascetyczni biesiadnicy próbują zignorować niewątpliwe wspaniałości. Miast tego chwalą Pana, mówiąc o miłości bliźniego i nie dostrzegając darów i talentu artystki, która w przygotowanie wieczerzy włożyła całe swoje serce i kunszt. Z upływem minut coś się jednak zmienia. Woda przestaje smakować. Goście ulegają wspaniałościom stołu. Nagle ich surowość zastępuje życzliwość. Smutek odchodzi, pojawia się radość. Następnego poranka życie w osadzie nie będzie już pewnie takie samo…