Marek Orzechowski: Holandia. Presja Depresji, Muza S.A, Warszawa 2014.
Bóg stworzył świat, ale Holandię stworzyli Holendrzy. (Przysłowie holenderskie)
Maj, Keukenhof, tulipany, wiatraki, rowery, chodaki (klompen), Amsterdam, poldery, woda, kaczki i krówki pasące się na łąkach. I kto by się nie zakochał w Holandii? Zakochał się w niej Marek Orzechowski. A wszystko zaczęło się jak pisze autor od pewnego niderlandzkiego znaczka. Podróż po Deszczlandii to zarówno wycieczka tu i teraz, jak i zerknięcie ku czasom zamierzchłym, oraz próba odpowiedzi na pytanie skąd się bierze daczowatość. Kto i co ukształtowało ten mieszczański naród? Autor przedstawia zalety i wady, jasne i ciemne strony tak kraju, jak i jego mieszkańców.
W książce znajdziemy mnóstwo faktów historycznych, wydarzeń politycznych, społecznych, kulturowych i religijnych. Wraz z Orzechowskim przemierzamy miasta i miasteczka, zaglądamy do rybackiej wioski, spotykamy wybitnych twórców choćby Jana Vermeera i Rembrandta van Rijna, Barucha Spinozę czy Hugona Grocjusza. I już wiemy dlaczego Holendrzy rządają zwrotu rowerów od Niemców, dlaczego sefardyjska synagoga w Amsterdamie nazywana jest Synagogą Portugalską. Wreszcie skąd się wzięła miłość do śledzia i jak w Holandii żegnamy Stary i witamy Nowy Rok. To i wiele więcej. Tak, można powiedzieć, że dzięki autorowi po trosze poznajemy Wiatrakowo.
Minusem książki jest jej nierówność. Mam wrażenie, że niektóre anegdoty można było ominąć, zaś rozdziały bardziej upakować – zastosować brzytwę Ockhama.
Dodaj komentarz