Marcin Ciszewski: Wiatr, Literanova, 2014
Jest sylwestrową noc, którą nadkomisarz Jakub Tyszkiewicz chce spędzić z żoną Heleną i przyjacielem Stanisławem Krzeptowskim w Zakopanem na górnej stacji Kasprowego Wierchu. Impreza zapowiada się znakomicie. Góry, śnieg -sięgając po frazę Jerzego Pilcha: powiedzieć, że klimat idealny na pożegnanie starego i przywitanie nowego roku, to nic nie powiedzieć. Wraz z policjantami z Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym, dodajmy byłymi wojskowymi – z rodzaju sił specjalnych – i Heleną światowej sławy malarką, na balangę wybiera się grupa wpływowych bogatych Warszawiaków. Niestety pogoda nie sprzyja imprezowiczom. Halny szaleje. Na szczęście koneksje rodzinne Staszka, który jest z krwi i kości góralem, działają. Koniec końców cepry w bujającej przez wiatr gondoli wjeżdżają na szczyt. Szampański nastrój z każdym silnym uderzeniem powoli mija. A co spotka towarzystwo na górze? Czy to początek odjazdowej hipsterskiej zabawy?
Atmosfera z minuty na minutę gęstnieje. Odcięty zostaje prąd. Jedna z kobiet w niewyjaśnionych okolicznościach doznaje poważnego urazu głowy. Wśród gości znajduje się na szczęście lekarz, który orzeka o poważnym stanie dziewczyny i zaleca jak najszybsze odtransportowanie rannej do szpitala. Innymi słowy, autor gotuje czytelnikowi szybką jazdę na nartach z Kasprowego bez trzymanki w środku sylwestrowej nocy. Ale to nie wszystko, bo całą zabawę ulepszają tajne służby, wywiad, agenci, zdrajcy, dziwnie zachowujący się goście, super wynalazek technologiczny objęty klauzulą tajne przez poufne i na deser polityka. A wszystko tej jednej nocy… Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, nic nie jest proste.
Fabuła świetna. Brakuje mi tylko lepiej zbudowanych postaci. Choć zadatki są naprawdę niezłe.
Dodaj komentarz